Obsesja porzucenia

Napisane przez: Violetta Nowacka | Dnia: 07.02.2015

Jesteś pewna, że tym razem musi się udać. Nie będzie zdrad, kłótni i nieporozumień, tak jak ostatnim razem. Po jakimś czasie wraca koszmar poprzednich związków. Trafiasz na nieodpowiednich facetów? Być może. Jest jeszcze inna możliwość. To ty jesteś ODPOWIEDZIALNA!

Chorobliwa zazdrość


Kamila ma 32 lata
ciemne, proste włosy i za sobą cztery nieudane związki. Kiedy rozstawała się po raz ostatni, przez moment zaświtała w jej głowie myśl, że być może to ona zawiniła. – W związku z drugą osobą zazdrość jest przecież uzasadniona – tłumaczy – wielu uważa nawet, że jest niezbędna jak przyprawa do potraw: urozmaica smak, podkreśla charakter – wymienia jednym tchem, nerwowo pocierając ręce. Dzisiaj wie, że jej zazdrość pełna była obsesji i paranoicznego strachu przed odejściem partnera. Nie musi czytać psychologicznych książek, aby zrozumieć, dlaczego scenariusze jej związków niemal zawsze przebiegały identycznie. – Wystarczało kilkuminutowe spóźnienie, a ja już widziałam za nim romans, kradzione pocałunki, a nawet zdradę. Przy byle okazji domagałam się potwierdzenia, że jestem jedyna, najwspanialsza i najważniejsza. Przy byle okazji zarzucałam niewierność i kłamstwo. Stałam się bulimiczką miłości – mówi. Początkowo wydawało jej się, że trafia na nieodpowiednich facetów. Pierwszy odszedł w dniu, w którym wpadła do jego firmy i zaczęła krzyczeć na sekretarkę, że „kryje tego dziwkarza”. Drugi, bezradny wobec zarzutów o romans z koleżanką, w końcu rzeczywiście zaczął się z nią spotykać. Ostatni wykrzyczał, że jej zazdrość doprowadzi kiedyś do tragedii.
Psychologowie twierdzą, iż przy obsesyjnej zazdrości często dochodzi do tzw. samospełniających się prognoz. Człowiek podświadomie wierzy w wyimaginowane historie i sam jej wywołuje. – Niestety żaden związek nie wytrzyma mechanizmów chorobliwej zazdrości ani patologicznych ataków histerii

Psycholog:
Motywy takich zachowań na ogół są podobne – brak poczucia własnej wartości, strach przed odrzuceniem, zaborczość. Kamila w każdy nowy związek wchodziła z tym samym lękiem i pewnym stereotypem mężczyzny. Z góry zakładała, że płeć męska zawsze zdradza, jest niewierna, niewystarczająco mocno kocha. Ona sama zamiast wierzyć, że jej się uda, na wszelki wypadek od razu przyjmowała najgorszy scenariusz i obsesyjnie pielęgnowała w sobie myśl – „prędzej czy później i tak mnie zdradzi”.

Obsesja porzucenia

  • Zawsze myślałam, że mam pecha w miłości. Że źle lokuję uczucia. Dzisiaj wiem, że każdy nowy związek zarażałam od początku tą samą obsesją. Małżeństwa – przyznaje 28-letnia Karolina. – Ty po prostu wybierasz mężczyzn, z którymi już po kilku dniach stajesz na ślubnym kobiercu, budujesz dom i prasujesz śpioszki. A w tym samym momencie w jego męskiej głowie dzwoni trąbka do odwrotu – tłumaczyła jej przyjaciółka. Karolina nie słuchała. Nie docierało do niej, że pierwszy „narzeczony” uciekł po tygodniu, bo zaprosiła go na obiad do mamy i poprosiła, żeby przyszedł z kwiatami. Kolejnego odstraszyły zbyt częste wizyty w salonach sukni ślubnych i niby niezobowiązujące przymiarki. Następni wytrzymali nieco dłużej, ale na oglądanie obrączek nie mieli już ochoty. – „Nieważne jaki, byle był” – tak myśleć może tylko kobieta zdesperowana lub obsesyjnie poszukująca miłości. Dlatego błyskawicznie decyduje się na nowy związek i planuje szybki ślub – uważa Susan Page, terapeutka i autorka książki „Skoro jestem taka wspaniała, to dlaczego wciąż jestem sama?”. Karolina wielokrotnie obiecywała sobie, że kolejny związek będzie jednocześnie ostatnim. Niestety. Jej obsesja zdobycia męża za wszelką cenę, skutecznie odstraszała potencjalnych kandydatów. – Co w tym złego, że już po paru dniach snułam wizje naszego wspólnego życia, planowałam wakacje i obiady u rodziców? – pyta. Dla niej było to naturalne, dla jej partnerów – wręcz przeciwnie. Karolina jest piękną dziewczyną. Zadbana, uśmiechnięta, zgrabna. Teoretycznie to ona powinna odrzucać chętnych kandydatów na męża, a nie próbować ich usidlić za wszelką cenę. – Karolina się boi. Boi się początków związku, wzajemnego uczenia się, poznawania swoich przyzwyczajeń i charakteru. Boi się, że nie zda tego sprawdzianu i zostanie sama. W obawie przed odrzuceniem, na wszelki wypadek woli związać partnera obrączką i przysięgą małżeńską. To daje jej gwarancję, że klamka zapadła.

Zdaniem psychologów zachowanie Karoliny to obrona przed doświadczeniami z dzieciństwa. Wychowywana sama przez matkę, która nigdy nie wyszła za mąż, nie chce powtórzyć jej błędów. Marzy o rodzinie, wspólnych posiłkach, wakacjach. Ze strachu przed samotnością, na każdego nowo poznanego mężczyznę patrzy jak na ojca swoich dzieci. Chce go zdobyć jak najszybciej i odetchnąć z ulgą, że jej się udało.

Masochizm udręczenia

Monika ma 31 lat
własną agencję reklamową i rozstanie z kolejnym „narzeczonym” na koncie. Przestała liczyć które. Teraz chce odpocząć, przemyśleć swoje ostatnie lata, wyjechać sama na wakacje i skorzystać z terapii. – Pierwszy był Marcin. Cztery miesiące sielanki, fascynacji i wspólnych marzeń. Później dopadła nas szara rzeczywistość – wspomina. Kiedy Marcin planował wspólny wyjazd, ona wykręcała się robotą. Kiedy przynosił bilety do kina, miała pretensje, że niczego z nią nie ustala. – Dla niego wszystko było zabawą. A przecież są też obowiązki – mówi. Każdy kolejny partner zarzucał jej, że na siłę niszczy spontaniczność. Że ma minę cierpiętnicy i, że robi wszystko, by popsuć atmosferę. Że sprzątanie jest ważniejsze od spaceru, a wstawienie prania od wspólnego wypicia kawy. Monika kręci głową. – Życie nie składa się wyłącznie z miesiąca miodowego – mówi. Zdaniem specjalistów Monika stała się mimowolną uczestniczką psychologicznej „gry w udręczoną”. Swoje frustracje i ogólne przygnębienie sama dodatkowo pogłębiała przyjmowaniem coraz to nowszych obowiązków. Praca, pranie, sprzątanie, zakupy, obiad i tak dwadzieścia cztery godziny na dobę. Kobieta nie może być szczęśliwa – taki stereotyp Monika wyniosła z rodzinnego domu. – Udręczone w wersji ekstremalnej robią wszystko, by być piekielnie zmęczoną i by wszyscy dookoła to zobaczyli. Takie zachowanie może być czasem rozpaczliwym wołaniem o pomoc w walce z rosnącą depresją. Może być także odreagowywaniem własnego nieudanego życia emocjonalnego, niespełnienia zawodowego czy też przeniesieniem wzorców z domu. Monika to przykład osobowości masochistycznej. Ona nie chce, by było dobrze, woli cierpieć. W początkowym okresie każdego związku czuje się dobrze i jest szczęśliwa. Z czasem wstydzi się tego i na siłę zaczyna szukać problemów. Ucieka w pracę. Nie mówi o tym, co ją boli, co denerwuje i wyprowadza z równowagi. Zamiast tego zagłębia się w stan bycia nieszczęśliwą. Bo taka, jej zdaniem, jest rola kobiety.

Pomocy!

  • Wiele kobiet zaraża swoje nowe związki starymi błędami. Zazdrością, nadmierną kontrolą, strachem przed odrzuceniem, pretensjami o drobiazgi, wiecznym zmęczeniem. Zamiast zastanowić się nad tym, jak ulepszyć swój związek, na wszelki wypadek uruchamiają mechanizmy obronne i zaczynają atakować – krzykiem, kłótniami, obrażaniem się, podejrzeniami . Ukrywają swoje pragnienia i potrzeby, a winą za to obarczają partnera. Takie zachowanie to często skaza z dzieciństwa. Dobre związki najtrudniej stworzyć tym kobietom, które boją się bliskości i, które nie wierzą, że można je pokochać bez zastrzeżeń. To ofiary wiecznie kłócących się rodziców lub rozbitego domu. To także małe dziewczynki, których w porę ktoś nie obronił i które w życiu często musiały same o wszystko walczyć. Czy uda im się kiedyś zbudować pozytywny związek i być szczęśliwym? – Owszem, ale pod pewnymi warunkami – przekonują specjaliści.
  1. Przede wszystkim uświadom sobie, że związek zawsze budują dwie osoby i nigdy nie jest winna tylko jedna strona.
  2. Nie ukrywaj przeszłości – jeśli męczą się koszmary poprzednich związków, lepiej otwarcie porozmawiaj z nowym partnerem. Być może wspólnie znajdziecie drogę jak uniknąć „powtórek”.
  3. Nie wracaj wspomnieniami do tego, co było. To nowy związek, nowa miłość i nowe wyzwania. Pozwól nowemu partnerowi kochać cię po swojemu.
  4. Stań przed lustrem i otwarcie powiedz: „To ja się boję i to ja popełniam błędy”.

Konsultacje

Zespół psychologów i terapeutów dla dzieci, młodzieży i dorosłych zaprasza na konsultacje. Nasi psychologowie prowadzą zarówno terapię indywidualną, jak i terapię dla par oraz rodzin. Pomoc psychologiczna to nasza pasja, a nasz zespół terapeutów został stworzony po to, by pomagać ludziom na jak najszerszą skalę. Jeżeli poszukujesz dobrych specjalistów, którzy w fachowy sposób udzielą Ci wsparcia, skontaktuj się z naszym gabinetem psychologicznym w Poznaniu. Formę terapii oraz metody pracy dostosowujemy indywidualnie do potrzeb i zasobów klienta. Przyjazna psychologia to nasza wizytówka. Pomagamy także on-line.

Pomagamy także ON-LINE

Nie musisz wychodzić z domu, aby rozwiązać swoje problemy. Kontakt ON-LINE to bardzo praktyczna forma spotkań, zwłaszcza, jeśli nie mieszkasz w Poznaniu. Zapraszamy na terapię on-line lub spotkania telefoniczne.

Spotify logo
Facebook
Contact
SELF Przyjazne Terapie