Mówi się, że dążenie do perfekcji jest cnotą. Jednak, jeśli perfekcjonizm wdziera się w każdy zakątek życia, zaczyna nieznośnie ciążyć: tobie i innym.
Ciągłe podnoszenie poprzeczki, mnożenie obowiązków i zadań do wykonania ma swoje minusy. Jeśli chcesz być ideałem w absolutnie każdej dziedzinie, nie dajesz sobie szansy odkrycia najlepszych cech, czy talentów. Zaprzepaszczasz swoją wyjątkowość. Wszystko wydaje się tak samo ważne, więc marnujesz energię i czas narobienie czegoś, co cię nie interesuje, lub w czym nigdy nie będziesz dobra. No i fundujesz sobie wyrzuty sumienia, czy poczucie winy, kiedy nie uda ci się co do joty zrealizować wszystkich „powinności”. Przytłoczona obowiązkami nie potrafisz się zrelaksować, jesteś chronicznie przemęczona. Twój organizm zaczyna szwankować. Masz migreny, często się przeziębiasz…To sygnał, że czas złagodzić wygórowane oczekiwania względem samej siebie. Zamiast być ideałem- staraj się być po prostu oryginalna czyli …bardziej szczęśliwa.
Dlaczego chcemy być idealne?
Perfekcjonistki są dla siebie bardzo surowe i wymagające, zwykle dlatego, że tacy byli wobec nich ich rodzice. Łączy je jedno: niskie poczucie własnej wartości. Przypomnij sobie chwile, kiedy rodzice cię upominali, czy stawiali wymagania. Czy nie podobnie traktujesz teraz samą siebie? Jeśli coś nie jest idealne, w twoich oczach jest beznadziejne. Nie rozumiesz, dlaczego inni nie podzielają tego zdania. Uważasz, że są nieszczerzy, kiedy mówią ci komplementy. Bo przecież na nie zasłużyłaś.
Czasami ulegamy presji doskonałości także z powodu lansowanej mody (tak się obecnie robi, to jest na czasie), lub dlatego, że coś „wypada” robić, tak robią inni, czy właśnie tego od nas tego oczekują.
Ciężar powinności
Beata, 28, codziennie budzi się z poczuciem, że coś „musi”. Jej plan dnia jest tak zapełniony, że nie ma w nim czasu nawet na chwilę odpoczynku. Zazwyczaj lista „bardzo pilnych rzeczy do zrobienia” jest przeładowana. Ale Beata uważa, że jeśli się nie wyrabia, to dlatego, że widocznie nie dość się stara, nie jest wystarczająco dobra. Od rana gimnastyka, dwa razy w tygodniu przed pracą wyjazd z dziećmi na basen. Potem szybko robi się na bóstwo- pracuje w sklepie, więc musi przecież dobrze wyglądać. Po pracy zakupy. Ale nie w okolicznym sklepie. Jeździ prawie na drugi koniec miasta, bo tam ponoć mają najświeższe pieczywo i mięso. MUSI zadowolić dzieci i męża. Gotowanie dwudaniowego obiadu to już tradycja, którą wpoiła jej mama, a tradycji trzeba się trzymać.
Barbara, 44, MUSI mieć w domu idealny porządek. Pada z nóg po pracy, ale codziennie odkurza, ściera kurze, raz tygodniu pastuje podłogi i myje okna. W jej mieszkaniu można jeść z parkietu- twierdzą znajomi, ale Basia przeprasza za bałagan, wciąż narzeka i tłumaczy, że brak jej czasu na „prawdziwe porządki”. W jej życiu nie ma miejsca na niedopatrzenia. Przecież wszyscy ją oceniają: skrupulatna teściowa, plotkujące koleżanki, wymagający mąż. Co by o niej pomyśleli? Że jest złą gospodynią? Że nie dba o dom? Przenigdy. Za błysk uznania w oczach gości dałaby wszystko. W jej głowie każdy błąd urasta do miana strasznego przewinienia. Wtedy narzuca sobie (a przy okazji wszystkim domownikom) jeszcze bardziej wyśrubowane wymagania. Ale myśli o sobie coraz gorzej, bo nigdy nie udaje się jej zrobić wszystkiego do końca. Błędne koło się zamyka.
Wanda, 42, pracuje na wysokich obrotach cały dzień i z własnej woli zostaje po godzinach. Sumienie wykonuje własne obowiązki, ale także pomaga innym w ich pracy, mimo, że nikt ją o to nie prosi. MUSI być superpracownikiem i superkoleżanką. Na tym cierpią jednak jej bliscy, bo Basia przynosi do domu problemy z pracy. Potem próbuje wynagrodzić domownikom jej częstą nieobecność, bo przecież POWINNA być jeszcze dobrą matką i żoną. Do listy swoich obowiązków dorzuciła więc pomaganie dzieciom w nauce. Tylko nie wystarcza jej cierpliwości i w nieoczekiwanych momentach wybucha złością. Potem karci się w duchu i oskarża się, że jest złą matką.
Zosia, 39, myśli o sobie „Zosia- samosia”. Choć sama pracuje zawodowo, uważa, że maż pracuje ciężej od niej, więc MUSI mu to jakoś wynagrodzić. Wyręcza go we wszystkim i spełnia jego zachcianki, zanim on o czymś pomyśli. Nawet nauczyła się wbijać gwoździe i naprawiać kran, żeby męża nie fatygować. Mimo że mogłaby pospać dłużej, wstaje razem z nim, żeby go „wyprawić” do pracy- szykuje ubrania i kanapki. Pod koniec dnia jest tak zmęczona, że brakuje jej sił, żeby być jeszcze dobrą kochanką. A tak by chciała być „super” także w tej dziedzinie. Zasypia z poczuciem winy i obawą, że on znajdzie sobie inną.
Poskromić perfekcjonizm
- Ustal listę priorytetów: co jest obecnie dla ciebie najważniejsze i dlaczego? Zastanów się, jakie zadania czy czynności sprawiają ci faktyczną radość, a które traktujesz jak przykry obowiązek? Na początek skreśl z listy zadań do wykonania to, co szczególnie psuje ci humor.
- miło jest być dobrą żoną, ale zastanów się nad proporcją: kto w twoim związku jest bardziej uczynny, tzn. co ty robisz dla męża, a mąż dla ciebie? Jeśli codziennie przygotowujesz mu posiłek, pierzesz i prasujesz, a wieczorem robisz kąpiel, to chyba lekka przesada. Porozmawiaj z nim: czy na pewno on tego od ciebie oczekuje, czy sama na własne życzenie zamieniłaś się w służącą?
- jeśli codziennie wstajesz rano tylko dlatego, żeby wyprawić męża do pracy, spróbuj zmienić to przyzwyczajenie. Od biedy kanapki możesz zrobić wieczorem i zostawić w lodówce.
- nie biegaj ze ścierką każdego popołudnia po pracy. Wybierz 1-2 dni w tygodniu na porządki (trzymaj się grafika). To co ty nazywasz bałaganem, inni uważają za sterylny ład. Zrób test i zapytaj kilku znajomych, czy widzą jakieś uchybienia w czystości.
- owszem, dzieci powinny chodzić czysto ubrane, ale zmienianie im ubranek dwa, czy trzy razy dziennie to trochę za dużo. Dziecko ma prawo chodzić z plamką na kołnierzyku i nikt nie powie, że jest zaniedbane.
- nie musisz gotować codziennie trzydaniowego obiadu. Raz zupa, raz drugie zupełnie wystarczą. Możesz też sprytnie ugotować więcej i zamrozić. Mięso czy spaghetti nie straci przez to walorów smakowych.
- zamiast codziennie siedzieć z dzieckiem nad jego zadaniem domowym, przyzwyczajasz go do lenistwa. Powiedz „wiem, że sobie poradzisz, w razie czego zawołaj mnie.”
- czy musisz codziennie osobiście odwozić dziecko do i ze szkoły, a potem na zajęcia dodatkowe? Umów się z innymi rodzicami i zorganizujcie „samopomoc”.
- wyznaczaj sobie realistyczne cele. Perfekcjoniści rzucają się z motyką na słońce. Znajomość planowania celów pomoże ci urealnić twoje wymagania wobec samej siebie. Dzięki temu także przestaniesz się karać, jeśli czegoś nie uda ci się zrobić. Na początku zastanów się, czy to jest TWÓJ CEL, czy aby nie kogoś bliskiego (inni tego od ciebie wymagają). Cel musi uwzględniać twoje możliwości (talenty, predyspozycje, umiejętności), a także być osadzony w realnym czasie do wykonania. Następnie podziel zadanie na poszczególne etapy (co muszę w kolejności zrobić). Pomyśl, czego potrzebujesz: informacji, pieniędzy, pomocy innych, własnych umiejętności, doświadczenia? Opracuj plan, jak i skąd je zdobyć. Poszukuj potrzebnych informacji, które mogą ułatwić wykonanie zadania (książki, czasopisma, publikacje, Internet, inni ludzie.) Zaplanuj termin wykonania poszczególnych etapów oraz wyznacz sobie przewidywany termin całego zadania.
- jeśli przychodzi ci do głowy: muszę, powinnam… Zapytaj się siebie: kto tak uważa, według kogo takie zachowanie jest konieczne i jedynie możliwe? Może się okazać, że twoje poczucie obowiązku to skutek wymagań i oczekiwań np. twoich rodziców, przyjaciół, albo że sugerujesz się wskazówkami z poradników, czy modą. Odpowiedz też sobie na pytanie, co najgorszego może się stać, jeśli nie zrobisz czegoś ze swojej długiej listy, lub też zrobisz to trochę później? Świat się na pewno nie zawali; co najwyżej zobaczysz niezadowoloną minę męża, mamy, lub koleżanki z pracy. Czy to jest warte Twojej bezustannej harówki?
- przyjmowanie odpowiedzialności za cały świat kończy się porażką. Nie da się mieć samych sukcesów. To jest niewykonalne nawet dla perfekcjonistki. Każdy błąd sprawia, że czujesz się bardziej zestresowana i winna. Masz problemy z przyjmowaniem komplementów, wciąż się czymś martwisz, starasz się naprawiać coś, co się nie zepsuło. W czarno-białym świecie jest bardzo mało miejsca dla radości. Męczysz nie tylko siebie. Jeśli przekonasz się, że nie odpowiadasz za cały świat, łatwiej ci będzie kochać innych i samą siebie.
- wypisz swoje wady. Zapytaj bliskich, czy podzielają twoje zdanie. Może to, co uważasz za wadę, dla innych wydaje się zaletą?
- postaraj się znaleźć choć jedną korzyść, jaką w niektórych sytuacjach można odnieść z posiadania takiej słabości, np. lenistwo- zmusza do odpoczynku przynajmniej raz dziennie, egoizm- pozwala odmawiać, jeśli ktoś chce cię wykorzystać, słomiany zapał- porzucasz projekty niewarte zachodu.
- przyznawaj sobie punkty i nagradzaj się za każdy, najmniejszy sukces, choćby to miał być dobrze ugotowany obiad. Przyjmuj komplementy i pochwały bez zażenowania. Powiedz „dziękuję”, zamiast się tłumaczyć, czy zaprzeczać.
- pomyśl: zamiast być idealna, możesz być oryginalna. Kobieta oryginalna ma swój styl, nie daje sobie niczego narzucić; sama ustala, co jest dla niej ważne i w czym chce być perfekcyjna. Ma wybór i z niego korzysta. Kiedy będziesz dla siebie bardziej pobłażliwa, twoje słabostki, czy niedociągnięcia wydadzą się innym urocze.
- nie porównuj się innych (kto jest lepszy ode mnie, komu muszę dorównać). Zacznij myśleć o tym, co cię łączy z innymi ludźmi, w czym jesteś do nich podobna? (jakie inni mają problemy, wady, słabości). Przekonasz się, że ludzie są tak samo niedoskonali jak ty i świetnie się z tym czują. Będziesz mogła odpocząć od nawału obowiązków, którymi sama się ponad miarę obciążasz.
- policz, ile czasu dziennie zajmują ci w pracy sprawy nie związane z obowiązkami, z których jesteś rozliczana. Masz prawo, aby odmawiać zajmowania się problemami kolegów i koleżanek. Możesz być perfekcyjna dla własnego interesu, dla innych- już niekoniecznie.