Aktualności

Uwikłani, czyli kiedy pacjent uzależnia się od terapeuty

Zapraszamy do zapoznania się z nowym wywiadem z psycholog Violettą Nowacką. 

Czasem, mimo prawidłowo prowadzonej terapii, pacjent wpada w obsesję na punkcie terapeuty, zakochuje się albo nie chce podjąć żadnej decyzji samodzielnie. Bywa też, że terapeuta daje się uwikłać w niedozwolone sytuacje z pacjentem: od wspólnej kawy aż do seksu. Przybywa osób, które uzależniają się od spotkań z terapeutą. Znak (niepewnych) czasów?

Kilka razy zdarzyło się, że pacjentka wyznała: "Zakochałam się w panu". Oznajmiały to przez SMS-a i, zawstydzone, nigdy potem się nie zjawiły. – Tylko jedna z kobiet wyznała to na sesji – mówi Andrzej Gryżewski, seksuolog, psychoterapeuta, edukator seksualny, współautor bestsellerowych książek (m.in. "Sztuka obsługi penisa" i najnowszej, "Sztuka obsługi waginy"), który prowadzi Instytut Psychoterapii Arte Vita w Warszawie.

Wtedy podziękował pacjentce za odwagę i podzielenie się tak intymnym szczegółem. – Dobrze, że była szansa, aby z nią to omówić. Dla tej kobiety terapia stała się furtką do bliskości, zrozumienia, jakiego nie zaznała wcześniej ani od ojca, ani od męża. Niektóre osoby biorą to za miłość, jak widać. Tutaj mogliśmy sobie wszystko wyjaśnić i dalej pracować. Przekierowałem jej uwagę na inne osoby, przez co stworzyła szczęśliwy związek – opowiada Gryżewski.

W terapii ma obecnie m.in. kierownika prestiżowej budowy. Ostatnio doszło tam do tragicznego wypadku. Zginął pracownik. Mężczyzna jest przerażony, że zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Nie śpi po nocach, potrzebuje wielkiego wsparcia. Andrzej Gryżewski wspomina też byłego gangstera, który znalazł się na podsłuchu służb i odciął się od dawnych kolegów. On nagle stał się jego jedynym powiernikiem… Musiał postawić jasno granice, aby pozostać w relacji terapeuta-pacjent, a nie kumple przy piwie.

Kawa i papieros

Nikt nie wie, ile jest takich przypadków. Ile jest sytuacji, gdy podczas terapii zostają przekroczone granice bliskości, intymności? Przez jedną lub, co gorsza, dwie strony? Pewne jest natomiast, że zdarza się pewien rodzaj "uzależnienia" od terapeuty. Najważniejsze jednak jest to, jak terapeuta (osoba doświadczona, przeszkolona, z odpowiednimi narzędziami) podejdzie do sprawy i co z tym zrobi, a właściwie nie zrobi. –

Zdarzały się propozycje wspólnej kawy, zaproszenia do domu, żeby się razem zrelaksować w ogrodzie albo choćby do wyjścia na papierosa (choć nie palę), poza tym próby dodawania mnie do znajomych na Facebooku – opowiada Daria Świderek, psycholożka, seksuolożka, terapeutka, prowadząca gabinet "Open Mind" w Skierniewicach.

Przypomina sobie historię znajomego psychoterapeuty, którego spotkała w pociągu, w drodze na szkolenie. Od 7 rano przez całą drogę intensywnie korespondował ze swoją klientką. – Opowiadał mi o tym, że planuje wyjechać z rodziną na wakacje, ale jest problem, bo ta klientka (z którą nie przestawał pisać) zaczęła wypytywać, gdzie dokładnie będzie, w jakim terminie — planowała pojechać za nim. Po to, aby mogli w każdej chwili porozmawiać. Nie wyobrażała sobie zerwania kontaktu…

Katarzyna Kucewicz, psycholożka, psychoterapeutka, autorka bestsellerowej książki "Kobiety, które czują za bardzo", opowiada: – Bardzo często pacjenci rozpoczynający terapię mówią: "Tylko nie chcę się uzależnić od terapii". Istnieje jakiś dziwny mit, że od sesji psychoterapeutycznych można się uzależnić, a człowiek staje się bezwolną marionetką w rękach terapeuty i zatraca zdolność samodzielnego myślenia. Ba, życia. Problem z zakończeniem terapii w moim poczuciu jest efektem działania zupełnie innych czynników niż uzależnienie.

Jak przyjaciel, kochanek, partner

Dlaczego zatem klienci i pacjenci czasem chcą widywać swoich terapeutów coraz częściej, przenosić ten kontakt na grunt prywatny? I dlaczego niektórzy się zakochują? – Rozmowa na intymne tematy w bezpiecznym gabinecie rodzi poczucie intymności – mówi Andrzej Gryżewski. — Pacjenci się z nami związują, co nie jest niczym nadzwyczajnym, skoro jesteśmy przez te 50 minut tylko dla nich. Kiedy prowadzę terapię, nie patrzę w telefon, nie wyglądam przez okno, nie okazuję zniecierpliwienia, nie oceniam. Nic dziwnego, że niektórzy czują się wtedy wyjątkowo traktowani. Próbują się z terapeutą zbliżyć, a czasem nawet pójść do łóżka… Pacjenci, którzy nie mają przyjaciół czy bliskich, chcą się zaprzyjaźnić z terapeutą. I kiedy on wyjeżdża na urlop, odczuwają lęk separacyjny. Zdarza się, że osoby neurotyczne albo te przeżywające dramatyczne chwile, próbują specjalistę szantażować.

Często nieświadomie. Boją się, że sobie nie poradzą w pojedynkę: w pracy, gdzie panuje mobbing, w toksycznym związku, w walce z depresją.

Czasem słyszał od pacjentek (i pacjentów), że jest pożądany. I że ktoś marzy o seksie z nim. – Na szczęście szkoliłem się u prof. Zbigniewa LwaStarowicza, który powiedział mi kiedyś: "Andrzej, będą zdarzać się sytuacje, że ktoś zechce iść do łóżka z tobą jako seksuologiem. Pamiętaj, że wtedy nie chodzi o ciebie, tylko o to, co ta osoba sobie wymyśliła na twój temat". Czyli seksuolog jako dostarczyciel wyjątkowych doznań, itd. Ja to sobie zawsze powtarzam w takich sytuacjach i nie reaguję podnieceniem, gdy pacjentka próbuje uwodzić w gabinecie – przyznaje Gryżewski.

A Daria Świderek przypomina, że to terapeuta bywa nieraz pierwszą i jedyną osobą w życiu klienta, która słucha, okazuje empatię i wspiera. Zdarza się, że ludzie odczytują to jako przyjaźń czy flirt. Spotyka osoby, które jeszcze w trakcie terapii deklarują: "Nie wyobrażam sobie zakończenia terapii, będę tęsknić". – Czasem ktoś jest zazdrosny o inne osoby, z którymi pracuję. Co ciekawe, jeszcze nikt nie wyraził zazdrości o mojego męża – mówi Daria Świderek. – To nie są łatwe tematy, ale bardzo istotne. Super, że klienci je wnoszą, bo to może ich blokować i utrudniać pracę. Uczucia są ważne, zawsze coś znaczą, a gdzie najlepiej się im przyglądać, jak nie na terapii?

Ramy i granice terapii

Niedawno do gabinetu Andrzeja Gryżewskiego przyszła kobieta z depresją. Chwilę potem poprosiła go o pomoc w kontakcie z terapeutą X, który przestał ją przyjmować i zablokował ją w mediach społecznościowych i w telefonie. Andrzej Gryżewski skontaktował się z panem X. Usłyszał, że kobieta wyznała tamtemu miłość, śledziła go codziennie i ma zakaz sądowy zbliżania się do X. Ale nadal dąży usilnie do kontaktów, jak widać, różnymi metodami.

– Niektórzy terapeuci zostawiają przysłowiowe pięć minut na koniec sesji, aby odmówić krótko i dosadnie propozycji randek czy innych kontaktów. Ale odrzucona, zraniona osoba może zrobić komuś piekło: wypisuje straszne rzeczy o terapeucie w internecie, wystaje pod jego domem, stalkuje itd. Ja poświęcam na takie wyjaśnienia całą sesję. To konieczne. Nie zamiatam problemu pod dywan. Omawiam to, co dana osoba czuje, proszę o wyrażenie emocji. To działa – kwituje psychoterapeuta.

Zdaniem Katarzyny Kucewicz, to niemożliwe, aby ktoś uzależnił się od terapii. Sęk w tym, że ludzie czasem bardzo się przywiązują do terapeutów.

– Chodzi o to, aby od początku procesu trzymać z pacjentem odpowiednią ramę i granice. Nie dawać pacjentowi złudnego przekonania, że terapeuta jest prawie przyjacielem, partnerem, rodzicem czy mentorem. Jeżeli terapeuta łamie zasady profesjonalnej pomocy i spotyka się z pacjentem poza gabinetem albo wikła się w inne relacje zależnościowe (na przykład kupuje od pacjenta produkty), to nie można się potem dziwić pacjentowi, który rozumie przymierze terapeutyczne jako przyjacielską więź. Jest wstrząśnięty, gdy nagle ta relacja musi się skończyć – opowiada Kucewicz.

Tak samo dzieje się, gdy terapeuta, zamiast wspierać pacjenta profesjonalnymi narzędziami, idzie drogą na skróty: doradza, odradza, pomaga podejmować decyzje. – Pacjenci często cenią takie doradzanie, bo ktoś zdejmuje z nich brzemię odpowiedzialności, ale w efekcie stają się coraz bardziej nieporadni, wątpiący we własne decyzje. I wtedy mogą wyglądać na uzależnionych od terapeuty – dodaje psycholożka.

Kiedy jej pacjent za wszelką cenę nie chce kończyć terapii, ona zastanawia się, gdzie popełniła błąd, skoro ta osoba nie ma poczucia bezpieczeństwa i nie chce brać odpowiedzialności za swoje życie. Stara się to nadrobić, ucząc pacjenta samodzielności w podejmowaniu decyzji.

Uwikłani

– Ponieważ mój styl terapeutyczny określiłabym jako "mało rodzicielski", a raczej pełen optymizmu w zasoby klienta i ich naturalny rozkwit w trakcie terapii, to uzależnionych ode mnie pacjentów spotykam w mojej karierze coraz mniej. Dawniej było ich więcej, bo byłam nadmiernie wspierająca – opowiada Violetta Nowacka, psycholożka i psychoterapeutka, która prowadzi poradnię "SELF Przyjazne Terapie" w Poznaniu. – Rośnie liczba ludzi bezradnych i chętnie uzależniających się od wszystkiego, co daje im pociechę lub chwilowo wspiera. Uważam to za znak czasów. Myślę, że klient uzależniający się to taki, który chętnie zrzuca odpowiedzialność za swój rozwój na terapeutę. Czyli patrzy, co można zyskać, nic z siebie nie dając.

Violetta Nowacka uważa, że "wygodny klient" pasuje do terapeuty z lekkim rysem narcystycznym, który chętnie daje rady i korzysta z tego, że jest obiektem podziwu. – Taki terapeuta może celowo nie doprowadzać do rozwijania się niezależności klienta, żeby pławić się w splendorze pozycji mistrza. Albo jest to początkujący terapeuta, który z nadmiaru żarliwości pomagania wyręcza nadmiernie klienta, wspierając go w tych momentach, w których mógłby już zachęcać do samodzielnego wzrostu.

Jeśli do niej wciąż przychodzi ktoś, kto chce "tylko skonsultować to, co mu się wydaje słuszne", Nowacka radzi, aby wybrał tryb konsultacyjny zamiast procesowego. Czyli odtąd miałby bywać w gabinecie co miesiąc, potem co dwa, trzy. – Czasem potrzeba mojego dyrektywnego stwierdzenia, że widzę oczywistą samodzielność klienta i w niego wierzę – mówi Violetta Nowacka.

W polskich szkołach terapeuci raczej nie są uczeni, jak sobie radzić z pacjentami przesuwającymi granice, zakochanymi, usilnie pragnącymi kontaktu. To temat wstydliwy, którego się często nie porusza. Terapeuci, którzy żyją w schemacie samopoświęcenia, potrafią się więc czasem uwikłać w trudne relacje z pacjentami, uważa Andrzej Gryżewski. Kiedy szesnaście lat temu zaczynał karierę zawodową, przez pierwsze lata miał problem ze stawianiem granic. – Uważałem, że jako psychoterapeuta muszę podać się pacjentowi niemal na tacy. Czułem misję pomagania, ideowiec. Jak większość psychologów, miałem nasilony schemat samopoświęcenia – precyzuje.

– Czasem, mimo prawidłowo prowadzonej terapii, pacjent wpada w obsesję na punkcie terapeuty: zakochuje się w nim albo nie chce przyjąć do wiadomości, że to relacja profesjonalna, nie koleżeńska – mówi Katarzyna Kucewicz. – Bywa, że zaburzona struktura osobowości pacjenta popycha go do emocjonalnego wikłania się w relacje z ludźmi niedostępnymi emocjonalnie. Wtedy faktycznie pojawiają się szantaże, rozpacz, groźby, manipulacje. Takie sytuacje wymagają profesjonalizmu i doświadczenia specjalisty, by wesprzeć pacjenta w powrocie do równowagi psychicznej, a równocześnie nie uwikłać się w zależnościową relację.

Odpowiedzialność po jednej stronie

– Mam zasadę: nie palę mostów. Klienci mogą zawsze wrócić, choćby na jednorazową sesję, żeby coś przegadać lub kontynuować terapię, w razie potrzeby – mówi Daria Świderek. – Przypominam o tym, kiedy kończymy lub robimy przerwę i wiele osób odczuwa niepokój.

To też ustalenie pewnej granicy: jeśli będziesz potrzebować — jestem, ale dalej w roli terapeutki. Na pożegnanie robimy podsumowanie oparte na osiągnięciach i zasobach danej osoby, więc wychodzi z większą świadomością.

Terapeutka przypomina, że narzędziami każdego terapeuty są: słuchanie, empatia, rozmowa. – Ważne jest ustalenie już na początku zasad współpracy. Poinformowanie o tym, że wszelkie trudności, wątpliwości i uczucia dotyczące terapii czy osoby terapeuty warto omawiać, zawsze jest na to przestrzeń. Jeśli ktoś próbuje przekraczać granice, warto odnieść się do kodeksu etycznozawodowego psychologa.

Andrzej Gryżewski podkreśla: – To psychoterapeuta jest odpowiedzialny za nieprzekraczanie granic żadnej ze stron. Pacjent i psycholog to nie są partnerzy w biznesie, gdzie odpowiedzialność rozkłada się po równo.

Seksuolog nie ma zrozumienia dla sytuacji, w których terapeuta przekracza granice, czyli podejmuje flirt, zgadza się na prywatne "kawki" czy rozmowy, randki, seks itd. Jego zdaniem to zawsze dla pacjenta staje się na dłuższą metę traumatyczne. I nieprofesjonalne. Odwołuje się do kodeksu etycznego psychoterapeutów, który zakazuje wchodzenia w prywatne relacje. – To zawód zaufania społecznego, więc nie ma prawa tak się wydarzyć. Każde przekroczenie granicy przez specjalistę uderza w całe środowisko, psując naszą renomę – podsumowuje.

Konsultacje

Zespół psychologów i terapeutów dla dzieci, młodzieży i dorosłych zaprasza na konsultacje. Nasi psychologowie prowadzą zarówno terapię indywidualną, jak i terapię dla par oraz rodzin. Pomoc psychologiczna to nasza pasja, a nasz zespół terapeutów został stworzony po to, by pomagać ludziom na jak najszerszą skalę. Jeżeli poszukujesz dobrych specjalistów, którzy w fachowy sposób udzielą Ci wsparcia, skontaktuj się z naszym gabinetem psychologicznym w Poznaniu. Formę terapii oraz metody pracy dostosowujemy indywidualnie do potrzeb i zasobów klienta. Przyjazna psychologia to nasza wizytówka. Pomagamy także on-line.

Pomagamy także ON-LINE

Nie musisz wychodzić z domu, aby rozwiązać swoje problemy. Kontakt ON-LINE to bardzo praktyczna forma spotkań, zwłaszcza, jeśli nie mieszkasz w Poznaniu. Zapraszamy na terapię on-line lub spotkania telefoniczne.

Spotify logo
Facebook
Contact
SELF Przyjazne Terapie